Gdy już pozbędziemy się wszystkich tych walczących o stołki przereklamowanych, skandalizujących rewolucjonistów, a sceny zamienimy na boiska cały ten barwny zgiełk kontrrewolucyjny, ci, co są wzorem prezydenta za a nawet przeciw, zamarzą o własnej tęczowej trybunie - pisze Michał Centkowski w felietonie dla e-teatru.
Zainspirowany posłyszanymi szeptami i krzykami kontrrewolucjonistów wszelakich dopadła mnie wątpliwość,że może istotnie nie idzie w tym wszystkim o rzeczone "szczęście publiczne", by posłużyć się pojęciem Jeffersona. Hanna Arendt pisała kiedyś o warunkach, jakie spełnić musi proces rewolucyjny, by można go uznać za udany. Snując refleksję o rewolucji amerykańskiej, doszła do wniosku, iż warunkiem sukcesu tegoż procesu jest stworzenie czy tez wygenerowanie trwałej struktury,ruchu rewolucyjnego, kontestatorskie jest stworzenie organizmu, struktury stałej, zdolnej, jak ujęła to Arendt do przeciwstawienia się wiekom. Zatem by akcja zainicjowana jako sprzeciw wobec dorżnięciu artystycznego teatru, zakończyła się Happy Endem,zapewne musiałaby wygenerować przynajmniej nową ustawę dotycząca życia teatralnego w tym kraju. Szczęśliwie takie postulaty sformułowano. Cóż z nich wyniknie, zobaczymy. Cień podejrzenia na temat barokowego nieomal ro