Opowieść o jednostce, która zbłądziła, jej drodze do zrozumienia swojej winy i przyjęcia na siebie odpowiedzialności za grzeszny czyn - o spektaklu "Zbrodnia i kara" w reż. Grigorija Lifanova w Teatrze Powszechnym w Radomiu pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.
Gdy publiczność zajmuje miejsca, aktorzy są już obecni na sali. Można więc odnieść wrażenie wkraczania do rzeczywistości, która istnieje gdzieś obok nas. To poczucie zostaje zachowane przez cały spektakl dzięki układowi widowni i sceny, umożliwiającemu obserwowanie postaci z niewielkiej odległości, bez dystansu i nawiasu w postaci scenicznej ramy - podobnie dzieje się w powieści "Zbrodnia i kara", w której narrator pozwala nam się z bliska przyglądać myślom i emocjom bohatera. Rzędy foteli zostały ustawiono po dwóch przeciwległych stronach sali, pomiędzy nimi zaś na planie prostokąta zaaranżowano petersburskie uliczki (zasugerowane przez wąskie alejki rozświetlone latarniami). Po jednej stronie znajduje się mieszkanie Rodiona Raskolnikowa, po przeciwnej - sędziego śledczego, co odzwierciedla symbolicznie relację między dwoma bohaterami. Spór między nimi reżyser czyni osią przedstawienia. Atmosferę tych miejsc podkreśla prosta, ale właśn