"KRUCJATA" KRZYSZTOFA CHOIŃSKIEGO jest rodem z Giraudoux. To nie zarzut. Ostatecznie każdy debiut - i nie tylko debiut - ma za sobą jakieś drzewo genealogiczne. Giraudoux to dobre pochodzenie literackie, mimo, że pozostawił on tak liczne i ciągle dalej rozmnażające się potomstwo. Dobre - pod warunkiem, że przy zewnętrznych podobieństwach rodzinnych ma się własną indywidualność i coś od siebie do powiedzenia. Tak zaś jest z "Krucjatą". Dlatego jest to debiut udany, powiedziałbym - jak na bardzo młodego autora - zadziwiająco udany. Wprawdzie w tym samym tzn. dwudziestym pierwszym roku życia np. Słowacki był już autorem "Marii Stuart", ale dramat ten nie jest znów takim arcydziełem, a dziś w tym wieku jako tako udane debiuty dramatyczne niemal się nie zdarzają. Nie wiem czy Choiński będzie nowym Słowackim, ale jego pierwsza sztuka jest zadatkiem dużych nadziei pisarskich. Nie tylko zadatkiem, ale i w znacznej mierze już ich spełnieniem. Oczywiście
Tytuł oryginalny
Dojrzały debiut
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 65