Czy Grzegorz Jarzyna stał się abiturientem? - pyta w swoim pierwszym sobotnim felietonie dla e-teatru Paweł Sztarbowski
Właściwie każdego polskiego twórcę teatralnego dotyka w pewnym momencie szczególna przypadłość - okazuje się twórcą dojrzałym. Po spektaklu "T.E.O.R.E.M.A.T." - znakomitym zresztą - epitet ten dopadł Grzegorza Jarzynę. Okazało się, że krzykliwy buntownik i enfant terrible nagle przemówił szeptem "dojrzałego człowieka, usiłującego zrozumieć świat i nadać mu sens", "nabrał dojrzałości". Jako że samo pojęcie "dojrzałość" należy do dziedziny pedagogiki, można z ulgą rzec, że po czterdziestce stał się szczęśliwym abiturientem. Uff! Dokonało się. No bo, co to za artysta, który jest wiecznym buntownikiem, czy (nie daj boże!) wiecznym dzieckiem? Czy taki artysta ma coś do powiedzenia o świecie? Taki jest przecież nieposkładany i nieprzewidywalny. Dlatego przychodzi czas badań kontrolnych. Reżyser teatralny staje wtedy przed komisją, która stwierdza, czy nie wszystko jeszcze stracone. Przypomina to wizytę u szkolnej pielęgniarki, która