"Podwójne życie Weroniki" w reż. Krzysztofa Rzączyńskiego w Teatrze Andersena w Lublinie. Pisze Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim.
Coraz rzadziej udaje się nam opuszczać sale teatralne z radością, że oto zobaczyliśmy kawał dobrego spektaklu, w którym wszystko zestrojone jest na miarę, aktorzy mówią wyraźnie, wiedzą, co mówią i do kogo mówią. A przesłanie od reżysera zapada w serce i zostaje tam na dłużej. Lub - co się także zdarza - na zawsze. Tak zdarzyło się ze spektaklem Krzysztofa Rzączyńskiego "Podwójne życie Weroniki" w Teatrze Andersena w Lublinie. Żeby porwać się w teatrze lalkowym na autorską interpretację historii ze scenariusza "Chórzystka" Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza oraz filmie "Podwójne życie Weroniki" z muzyką Zbigniewa Preisnera - trzeba mieć jaja. Trzeba także sięgać po najtrudniejsze wyzwania, w marzeniach sięgać gwiazd. Kiedy Krzysztof Rzączyński objął Teatr Andersena, pomyślałem, że oto w Andersenie pojawił się reżyser i dyrektor tej klasy, co Stanisław Ochmański. Obserwując kolejne premiery czekałem na