"Dido and Aeneas" Henry'ego Purcella w reż. Natalii Kozłowskiej w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze
Karolina Kolinek-Siechowicz w Ruchu Muzycznym.
Żałuję, że dziesięć lat temu nie byłam na spektaklu dyplomowym Natalii Kozłowskiej. Żałuję, bo sądząc po pierwszej obsadzie, zachowanych fotografiach i zaufanych opiniach, czuję, że sporo z młodzieńczego czaru tamtej produkcji bezpowrotnie pierzchło. Ogromnym atutem spektaklu jest skoncentrowanie się na wyrazistych napięciach -między pragnieniem a (rzekomym) przeznaczeniem, tragicznością a komizmem, żarem uczucia a niewiarą w jego moc sprawczą. Te napięcia zostały podkreślone czytelnymi elementami inscenizacji: prefiguracją uczucia Dydony i Eneasza w teatrze maskowym z prologu, motywem przewodnim całej scenografii (ogromna płachta ciemnego materiału), a także ukazaniem mrocznej strony ludzkiego oblicza w doskonałej scenie z Czarownicą jako postacią paralelną do Dydony. Wydźwięk tych pomysłów został osłabiony pstrokatymi kostiumami, girlandami sztucznych kwiatów, monotonnymi fragmentami tanecznymi i całą charakterystyczną dla POK scenogra