EN

15.09.2006 Wersja do druku

Dociekliwy romantyk

Cóż to dla niego znaczy, kiedy artysta tak bezkompromisowy, często prujący pod prąd, zostaje dyrektorem teatru? Czy koszty nie są zbyt wysokie? Grzegorz Jarzyna powinien bacznie na siebie spoglądać, bo okresy naprawdę intensywnych poszukiwań trwają krótko - mówi Jan Peszek w Dzienniku.

Jako pedagog w krakowskiej PWST szybko rozpoznaję sygnały, które zapowiadają w studentach dynamiczne twórcze osobowości. Grzegorz Jarzyna w czasie studiów reżyserskich dał jasny znak - oto rodzi się wyrazisty artysta. Jak każda prawdziwa indywidualność, od razu budził kontrowersje. Reżyserował wówczas w krakowskiej Hali Sokoła "Małych lunatyków" wg powieści Brocha. Spektakl ten powstawał jako odpowiedź na wystawianych niemal w tym samym czasie w Starym Teatrze "Lunatyków" Krystiana Lupy. Odczytywano go niemal wyłącznie jako polemikę "gówniarza" z mistrzem, dlatego nie doczekał się tak rzetelnej analizy, na jaką zasługiwał. Jarzyna zapraszał mnie na próby "Małych lunatyków", choć nie zetknęliśmy się wcześniej na zajęciach. Już samo to, że chciał skonfrontować z moimi uwagami efekt swej pracy, było satysfakcjonujące. Poczułem, że nie dzieli nas wiek, a łączy mentalność, sposób rozmowy o teatrze. Podczas tych prób patrzyłem na szal

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Grzegorz Jarzyna: dociekliwy romantyk

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik nr 126 - Kultura

Autor:

Jan Peszek, jw [Jacek Wakar]

Data:

15.09.2006