"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Julii Wernio w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.
Białostocki "Lot nad kukułczym gniazdem" wykonał "program minimum" - nie porywa, ale nie nudzi. Trzy godziny w psychiatryku nie dłużą się. Nienawidzimy siostry Ratched, trzymamy kciuki za McMurphy'ego, z zainteresowaniem obserwujemy milczącego Wodza Bromdena. McMurphy, dawniej bohater wojenny, obecnie drobny przestępca, hazardzista i kobieciarz odsiadujący kolejny wyrok. Symuluje chorobę psychiczną, żeby trafić do szpitala i uniknąć przymusowej pracy na farmie. Na oddziale psychiatrycznym niepodzielnie panuje siostra Ratched. Szpital jest jej całym życiem. Pracuje z poczuciem misji. Jest dokładna i opanowana. Sprawia wrażenie miłej. Do czasu, gdy ktoś zechce się jej sprzeciwić. Wolność albo pełna miska Konflikt pomiędzy siostrą Ratched i McMurphy'm to nie tylko pojedynek dwóch silnych indywidualności - to starcie wykluczających się postaw, zderzenie diametralnie różnych sposobów widzenia i rozumienia rzeczywistości. Ona wierzy w porządek