"Dobry człowiek z Seczuanu" w reż. Pawła Miśkiewicza w PWST w Krakowie. Pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim.
Opowieść o trzech bogach i dobrej Szen Te, choć wygląda na prostą, moralistyczną powiastkę, dużo mówi o prawach rządzących światem. To Brecht przemawiający współczesnym językiem. Dlatego właśnie "Dobrego człowieka z Seczuanu" w teatrze PWST warto zobaczyć. Biedna Szen Te chce być dobra, ale nie może, bo wówczas straciłaby wszystko, co posiada. Wyświadcza ludziom dobrodziejstwa, za które oni co prawda są jej wdzięczni, nazywając ją "aniołem przedmieścia", z drugiej strony chcą od niej coraz więcej, nie troszcząc się, czy ona będzie miała co jeść. Szen Te musi udawać kogoś innego, ukrywać się, by uratować resztę majątku. Spektakl zamknięty jest w niewielkiej przestrzeni, co dodaje offowego klimatu. Zabieg usprawiedliwia rozedrgana, wielowątkowa fabuła. Gdy widzowie zajmują miejsca, aktorzy już czekają na nich na scenie. Rozdzielając między siebie role, przekraczają granice rzeczywistości. Zaczyna się gra w teatr. Świat spektak