"Trzy złote włosy" w reż. Karela Brožka w Teatrze Lalki i Aktora Ateneum w Katowicach. Pisze Bogdan Widera w Śląsku.
Po premierze rozmawiałem z młodym człowiekiem, którego artystyczna dusza walczy ze sceptycznym po kartezjańsku umysłem (studiuje sztuki piękne oraz filozofię). Powiedział, że spektakl mu się podobał, bo "nie był oczywisty". Z innego źródła dowiedziałem się, że przedstawienie bardzo dobrze przyjęły pięciolatki, które oglądały próbę generalną. Dla nich wszystko było jasne. To przywilej wieku. Dzieci bez problemu przyjmują fakt, że aktorka, która jeszcze chwilę wcześniej była Prządką Losu Brązową staje się Ptaszkiem albo Pasterzem, a Rybak zmienia się w Starego Mędrca. Same przecież są sprzedawcami i klientami w sklepie, by już po minucie być Indianami i kowbojami. Widziałem podczas jakiegoś festiwalu jak bezbłędnie "czytały", że kartonowe pudła ustawione jedno na drugim to blok mieszkalny, a te same kartony ułożone jeden za drugim są oczywiście pociągiem. Dorosły widz musi do tej konwencji - chciałoby się powiedzieć - doros