Czy teatr i ja mamy ze sobą o czym rozmawiać - zastanawia się w felietonie dla e-teatru Marta Cabianka
Czy spektakle teatralne koniecznie trzeba oceniać? Recenzenci z tego żyją, więc widać tak. Rodzina i znajomi też dopytują się, czy iść czy nie, dobre czy złe, warto czy nie warto. A przecież na te pytania nie ma dobrych odpowiedzi. Najłatwiej się o tym przekonać podczas teatralnych festiwali, kiedy dzień w dzień spotyka się w teatrze znajome twarze i można na gorąco wymienić komentarze i opinie. Jednego dnia wychodzisz na przerwę zadowolona, spektakl pierwszorzędny, świetni aktorzy, nie nudziłaś się ani przez chwilę, a tu słyszysz od znajomych, że takiej szmiry dawno nie widzieli. Drugiego dnia wymykasz się z teatru chyłkiem, wykończona po przespaniu spektaklu na niewygodnym fotelu, a tu łapie cię kolega za guzik i peroruje rozanielony, jaki to świetny teatr pokazali wreszcie warszawiakom. Trzeciego dnia w foyer wpadasz na grupę młodzieży z zachwytem komentującą inscenizację, która wydawała ci się skrajnie anachroniczna i dawno przeterminowa