"Król Lear" w Narodowym jest przedstawieniem czyśćcowym, zawieszonym między niebem mądrej interpretacji i piekłem braku odwagi reżysera, konsekwencji scenografa, wielkich talentów aktorskich.
"Król Lear" to bodaj najbardziej mroczny z tekstów Szekspira. Może z tego powodu nie jest zbyt często wystawiany. Dodatkową trudność sprawia rola tytułowa, której wykonawca musi wykazać się nie lada maestrią teatralną. Aktor grający Leara nie może zrzucić niedoskonałości na karb młodości i niedojrzałości, jak na przykład aktor grający Hamleta. Lear jest stary, a przy tym szalony, jego działania nie mają żadnej zdroworozsądkowej motywacji. Od samego początku sztuki, kiedy postanawia urządzić dziwne zawody pomiędzy córkami, prosząc je, aby piękną mową wyraziły swą miłość do ojca. Pozornie łatwo przychodzi nam zgodzić się z tym, co mówi stary Gloster, że "dobre czasy mamy za sobą", bo takie jest odwieczne potoczne przekonanie ludzi, wyrażone nawet w graffiti "Lepsze jutro było wczoraj". Sprawnie narzekamy i utyskujemy przywołując w nieskończoność jakiś złoty wiek, który dawno minął. Ale ostateczne konsekwencje myślowe takiego p