Festiwal "Dramaty Narodów. Polski Dramat Romantyczny" podsumowuje Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Dobrych chęci, a także wielkich słów, przypominania o korzeniach wielkości romantyzmu, jego roli dla zachowania tożsamości, o tradycji teatru było wiele. Nie znalazły one potwierdzenia na scenie. Festiwal Dramaty Narodów - Polski Dramat Romantyczny od początku skazany był na klęskę. Każdy, kto orientuje się w życiu teatralnym, wie, że dramatów romantycznych jak na lekarstwo. Organizatorzy festiwalu zdołali z pięćdziesięciu obejrzanych przedstawień zakwalifikować do konkursu... pięć. Dwa słabe ("Niepoprawni" i "Dziady"), dwa z ambicjami ("Balladyna" i "Dziady. Gustaw-Konrad") i jedno wybitne ("Nie-Boska komedia"). Ten ostatni spektakl, wyreżyserowany przez Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym, został wycofany z konkursu. Śmierć reżysera uniemożliwiła bowiem zaadaptowanie spektaklu do innej przestrzeni. W konkursie pozostały więc cztery spektakle. Jeżeli to one są najlepsze z tego, co romantyczne w polskim teatrze, to strach pomyśleć, jak