Teatr Powszechny wystawił sztukę sześćdziesięcioletniego autora islandzkiego, dobrze już wprowadzonego na rynek międzynarodowy. Rzecz należy do gatunku "sztuk problemowych". Na problem (rozpad rodziny i wzajemna obcość jej członków) wskazuje już tytuł. W poszczególnych obrazkach z życia autor jest świetnym satyrykiem. Dorównuje wielkiemu komikowi monachijskiemu Karlowi Valentinowi jako twórcy skeczów (przykład: analogiczna u obu autorów scenka "idziemy do teatru"). Połączenie serio i buffo jest doskonałe. Aktorzy mają co grać. Aktorzy Teatru Powszechnego grają na same piątki (para dziadków: Bronisław {#os#592}Pawlik{/#} i Aniela {#os#315}Świderska{/#}, para rodziców: Kazimierz {#os#324}Kaczor{/#} i Ewa {#os#302}Dałkowska{/#}, dzieci: Danuta {#os#308}Kowalska{/#}, Marta {#os#309}Klubowicz{/#} i Jerzy {#os#320}Gudejko{/#}). Prowadzący ich reżyser zapewnił równowagę komizmu i powagi w całym przedstawieniu. Z krótkiego sprawozdania -
Tytuł oryginalny
Dobra robota - z morałem czy bez morału
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 5