"Kiedy kota nie ma" w reż. Andrzeja Gałły w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubelskim.
Salwy śmiechu na widowni w trakcie spektaklu, a na koniec długa owacja na stojąco - tak w sobotę publiczność przyjęła najnowszą premierę Teatru Muzycznego, farsę Johnniego Mortimera i Briana Cooke'a "Kiedy kota nie ma" w reżyserii Andrzeja Gałły. Gdy tylko napisałem powyższe zdanie, wyobraziłem sobie głosy snobistycznie nastawionych teatromanów - "farsa: schlebianie niskim gustom i pójście na łatwiznę" - jakie niechybnie dadzą się tu i ówdzie usłyszeć. Odpowiedziałbym na to tak: uważam, że dobrze napisana izrealizowana farsa więcej jest warta niż sknocony Szekspir lub "skopana" opera. A "Kiedy kota nie ma" spełnia obydwa owe warunki; jest dobrze napisana i wzorowo zrealizowana. Jest też rzeczą zasadną, że wystawił ją właśnie Teatr Muzyczny. Oryginalny tekst sztuki został bowiem uzupełniony piosenkami z tekstami Artura Kusaja i muzyką Moniki Gałły. A właściwie należy raczej powiedzieć: wzbogacony. Piosenki owe nie zostały wprowa