Dobrze jest umrzeć w samą porę. Koniec tygodnia to chyba właściwy czas. Wszystko zrobione, idzie weekend, to ja tu sobie z boczku poumieram - pisze Dana Łukasińska.
Była pierwszą życzliwą osobą, która przywitała mnie w nowym miejscu. Wiedziałam kiedy robi zakupy, bo jej wózek na sprawunki wydawał charakterystyczne dźwięki. Nie pozwalała sobie pomóc - to co, że windy nie ma, a to wysokie trzecie piętro w kamienicy - wózek ma przecież specjalne kółeczka, które łatwiej pokonują schody. Jakiś czas temu pożyczyła mi prodiż - takie przedpotopowe ustrojstwo do pieczenia, kiedy się okazało, że moja kuchenka indukcyjna ma focha. Dowiedziałam się wtedy, że opiekuje się niedołężnym mężem. Kiedy rok temu rozpoczął się remont w sąsiednim mieszkaniu, który chwilami doprowadzał mnie do szału, mówiła ze śmiechem: przeżyjemy i to! Przeżyła ten remont, szczęśliwie zakończony tydzień temu wprowadzeniem się do wyremontowanego mieszkania nowej lokatorki. Kiedyś jej zniedołężniały mąż zamknął drzwi na zamek nieotwierany z zewnątrz i zasnął bez aparatu słuchowego. Nie mogła się do niego dost