Piękna w tym spektaklu jest scenografia Aleksandry Semenowicz: przestrzeń tworzy szkielet budowli sklecony ze starych okien i ciemność. Przedstawienie opiera się niemal całkowicie na aktorach. Muzyki w pierwszej części jak na lekarstwo. Zamierzonej redukcji efektów teatralnych towarzyszy też redukcja emocji granych postaci, tylko że otrzymany rezultat jest zanadto na wyrost: pierwsza część jest bardzo słuchowiskowa. Stężałą atmosferę usiłują ratować aktorzy różnymi sympatycznymi - powiedzmy - zabiegami. Marek Milczarczyk (Gajew) kręci prawie piruety, usiłując dotrzeć do publiczności. Maria Kierzkowska uderza w postać Szarloty tonem farsy. Dariusz Bereski doskonale bawi się swoim pyskującym lokajem Jaszą. Podobnie jak Matylda Podfilipska Duniaszą, czy Julia Balsewicz podlotkiem Anią. Paweł Tchórzelski jako Jepichodow wywołuje śmiech, gdy tylko pojawi się na scenie z ciętymi kwiatami "od ogrodnika". Każdy tu gra dla siebie, każdy chce być bł
Tytuł oryginalny
Do zobaczyska, wiśniowy sadzie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza -Toruń nr 80