Dekoracje Antoniego Tosty pokazują porządne salony i kantor, gdzie pieniądz rodzi pieniądz: święte miejsca mieszczan opisywanych w większości utworów Aleksandra Ostrowiskiego. Na polskich scenach pojawiają się najczęściej te jego dzieła, które obrosły wieloma pięknymi tradycjami, zresztą nie tylko w teatrach rosyjskich: Las, Burza, I koń się potknie. Debiutancka sztuka Ostrowskiego zaledwie dwa razy przemknęła (przez nasze sceny (w połowie lat pięćdziesiątych w Gnieźnie i Jeleniej Górze) i dopiero w swym ostatnim, olsztyńskim sezonie dyrekcyjnym Do wójta nie pójdziemy przypomniał Krzysztof Rościszewski. Publiczność reaguje na to znalezisko rozmaicie; na przedstawieniu, które widziałem mniej więcej miesiąc po premierze, kontakt ze sceną był dość żywy, choć nieustannie czuło się, że komedia pokazuje często sprawy i sytuacje obce współczesnemu doświadczeniu. Nie ma się co temu dziwić. Ostrowski opublikował ją w 1850 roku w (piśm
Tytuł oryginalny
Do wójta nie pójdziemy
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4