Cholera jasna, w skarpecie nic nie zachomikowałem, inwestorem ani obrzydliwie bogatym kapitalistą nie jestem, a tu zapraszają mnie do Komitetu Patronackiego obchodów Jubileuszu 80-lecia powstania stałej sceny dramatycznej w Olsztynie i 60-lecia działalności Teatru im. Stefana Jaracza - pisze Mariusz Sieniewicz.
Co robić? Jak błysnąć filantropijnie? Czym wspomóc realnie, by okazać się godnym tak szacownego grona, w którym zebrano kwiat finansjery olsztyńskiej? Wiadomo, że teatr dzisiejszy Kulczykiem nie śmierdzi. Siedzę z Kazimierzem Brakonieckim i gorączkowo podliczamy fundusze. Ja ściskam ostatnie dwadzieścia złotych, Kazimierz zachwala po cichu swoje trzydzieści w portfelu, co daje nam razem niebagatelne pół stówki! Niebagatelne, lecz w tym towarzystwie nie porządzimy, bo większość zapewne pół stówki miesięcznie wydaje na nowe skarpetki. Co robić, co robić? Tym bardziej, że pan prezydent już zgłasza chęć wsparcia, przewodniczący sejmiku podbija stawkę, a pani z branży hotelarskiej ofiarowuje darmowe noclegi dla gości podczas listopadowego jubileuszu, więc nie podskoczę z tymi dwiema dychami, a Brakoniecki trzema nie zrobi na nikim wrażenia. Więc - stop - wołam wewnętrznie. - Prrr -wstrzymuję szkapinę swoich finansów. Nie tędy droga. Jak