Nanizane na sznury kryształy tworzą kotarę, która zasłania przestrzeń pod antresolą, po środku metalowa rura, na antresoli orkiestra. Przez połyskującą zasłonę będą pojawiać się bohaterowie "Cabaretu", a jako pierwszy wychyla się młody człowiek w makijażu, błyszczącej marynarce, wężowych, dopasowanych spodniach. Pyta, czy to Kraków. Znika - o krakowskim przedstawieniu pisze Katarzyna Bekielewska z Nowej Siły Krytycznej.
Wraca i pyta o to samo, po czym wychodzi na środek sceny i wita widzów w języku angielskim, rosyjskim i oczywiście niemieckim - wszak akcja musicalu dzieje się w Berlinie u schyłku Republiki Weimarskiej. To Emcee, który w ten sposób buduje bezpośredni kontakt publiczności z bywalcami klubu Kit-Kat. Łukasz Szczepanowski jest wcielonym przewodnikiem po świecie "Cabaretu" w Krakowskim Teatrze Scena STU: oprowadza, pokazuje, ale też przydziela role i karci. Przykład? Wśród publiczności znajduje osobę i robi z niej "gwizdacza" - widz imituje gwizd przed odjazdem lokomotywy i ma być czujny, ponieważ na skinienie Emcee musi ponownie wykonać zadanie. Ktoś inny dostaje od niego upomnienie, że nie "ciuciać" a naśladować charakterystyczny stukot kół pociągu, tak jak to zostało wcześniej zaprezentowane. Zupełnie jak na koncercie mistrz ceremonii dzieli widownię na sektory, gestem nakazuje powtarzać za sobą polecenie. Do skutku - niezadowolony macha ręką, przec