Cały świat zgodnie świętuje 200. rocznicą urodzin Ludwiga van Beethovena, ale czy może być inaczej, skoro finał jego IX Symfonii stał się symbolem braterskiej Europy? Jej jedność mocno się dziś jednak chwieje - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej, dodatku Plus Minus.
W 1972 roku, gdy Rada Europy za swój hymn obrała "Odę do radości" z finału IX Symfonii Ludwiga van Beethovena, nikt chyba nie przypuszczał, że 30 lat później idea europejskiej wspólnoty nabierze takich konkretnych treści. Zburzono mury dzielące kraje, obalono totalitarną tyranię, a hasło Schillerowskiej ody, wieszczące, iż "wszyscy ludzie będą braćmi", nabrało realnego znaczenia. Minęły kolejne prawie dwie dekady i na owej jedności pojawiły się rysy. Nie wszyscy członkowie europejskiej rodziny odnoszą się z takim samym szacunkiem do wybranego hymnu, po raz kolejny okazało się też, że nikt nie wniknął głębiej w intencje kompozytora. On sam może uchodzić za ideał buntownika. Był nieustannie skonfliktowany z otoczeniem, często niezrozumiany przez innych, bo konsekwentnie podążał własną drogą. Tworzył, nie zważając, że to jego muzyka nie zawsze była akceptowana. Giuseppe Verdi uważał, że w owej "Odzie do radości" kompozytor w s