Czy w roku 2003 Tadeusz Słobodzianek jest twórcą lepszym niż był w 1992?
Niemal równocześnie krakowski Stary Teatr przygotował "Cara Mikołaja", a gdański Teatr Wybrzeże "Sen Pluskwy..." Tadeusza Słobodzianka. O żadnym z tych dramatów nie można powiedzieć, że jest premierowy. Autor stosuje coś w rodzaju "work in progress", wielokrotnie przygotowuje kolejne wersje dawno napisanych utworów, każda inscenizacja przynosi nowy układ tekstu, kilka dodanych sekwencji i monologów. Dzieło zmienia się. Krakowski "Car Mikołaj" to już nie opowieść o tępym, spragnionym ładu i cudów tłumie białoruskich wieśniaków, ani o genialnym oszuście Mikołaju Regisie, wykorzystującym ludzką naiwność, ale przygody pijaka i donosiciela, przypadki policjanta, gierki wójta... Bohaterowie zyskują coraz większą świadomość, to już nie białoruscy domorośli filozofowie, ale światowi gracze polityczni i herezjarchowie. Jedni przemawiają o sprawach władzy i religii niczym ksiądz Jankowski, inni mają dostęp do najtajniejszych bolszewickich do