EN

28.09.2021, 08:34 Wersja do druku

Do piekła wchodzi z własnej woli

"Don Juan albo Kamienna Uczta" Moliera w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze  Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Bartek Warzecha

Postać Don Juana dzięki licznym tekstom kultury obecna jest w społecznej świadomości, ale wciąż postrzegana przez pryzmat miłosnych podbojów. Jej pierwowzorem jest szlachcic Don Juan de Tenorio żyjący w czternastowiecznej Kastylii. Uwiódł córkę komandora de Ulloa i następnie go zabił. Sewilscy franciszkanie zwabili mężczyznę do klasztoru i tam ślad po nim zaginął. Rozpuszczono plotkę, że sprawcą zniknięcia rozpustnika jest ukryty w nagrobnym posągu duch komandora, który wciągnął go do piekła.
Molier oparł sztukę na tej legendzie. Don Juana poznajemy, gdy porzuciwszy sprowadzoną z drogi cnoty klasztornej Elwirę, podąża za nowym obiektem westchnień, by i ten zaraz zostawić. Wprawdzie jest potworem moralnym, ale jest też w nim wewnętrzny zgrzyt, przebłysk racjonalności, iskra dobroci. Nie jest to bohater jednoznaczny, ale ostatecznie sprawiedliwość zostaje mu wymierzona.


Mikołaj Grabowski, reżyser spektaklu w warszawskim Teatrze Ateneum, protagonistą czyni stereotypowego współczesnego, podstarzałego lowelasa. W rozchełstanej koszuli, z przylizanym włosem i obfitym wąsem Don Juan (Tomasz Schuchardt) wygląda mało apetycznie. Przyciąga płeć piękną nie aparycją, a pozycją i zasobami finansowymi (pozornymi, bo jest dłużnikiem). Zabiega o ich względy z minimalnym zaangażowaniem, ograniczając się do kilku komplementów i obietnicy ślubu. To i tak wystarcza. Kobiety lgną do niego jak przysłowiowe muchy do miodu. Doskonała jest scena spotkania z Karolką (świetna Katarzyna Ucherska). Dziewczyna wydyma usta i wygina ciało w seksownych pozach, choć zakochanego w niej Piotrusia (Dariusz Wnuk) traktuje z pogardą. Próżna i pusta wieśniaczka pragnie stać się obiektem pożądania „bogatego pana”, bo to pozwoli jej zmienić status społeczny. Wykorzystuje nadarzającą się okazję, nie licząc się z konsekwencjami. Podobnie sytuacja wygląda z Małgośką (Olga Sarzyńska). Odpowiedzialność za deprawowanie pań zostaje więc niejako z Don Juana zdjęta, ale nie usprawiedliwia jego łajdactw.

Kobieta nie jest dla niego celem samym w sobie, ale środkiem do uzyskania przewagi przez jej zawłaszczenie, a co za tym idzie udowodnienie własnej wielkości, pozycji. Don Juan stawia się ponad prawem społecznym i moralnym. Nie ma dla niego świętości. Metafizyczny wymiar nieba, piekła i diabła w wierze (przedstawionej tu przaśnie i kiczowato) jest mu całkowicie obcy. Wszystko poddaje w wątpliwość usprawiedliwiając się przywiązaniem do intelektu (słynne „dwa plus dwa jest cztery”). Pozbawiony zasad i obowiązków, robi co chce. Dlaczego? Bo może. Tą „potworność przywileju” czyni Grabowski skazą współczesnego świata, a cynizm i obłudę sposobem dostosowania się do niego. Don Juan ścigany przez braci Elwiry, zadłużony, wyklęty przez ojca, pozornie się nawraca. Religijność ma zapewnić mu bezkarność. I to mu się udaje, ojciec jest ukontentowany, a Don Karlos udobruchany. Wierzy, że Boga również da się oszukać albo skutecznie ignorować. Grabowski kreśli przerażającą wizję upadku człowieka pozbawionego ograniczeń, zafiksowanego na błędnie pojętej wolności i irytująco zadowolonego z siebie. Uwodziciel do piekła wchodzi z własnej woli.
U Moliera Don Juanowi zdarza się zrobić coś z dobroci serca. Kierując się zasadami kodeksu rycerskiego udziela pomocy napadniętemu. Ujęty siłą charakteru i uczciwością żebraka, który woli być głodnym, niż zgrzeszyć za dukata, daje mu pieniądze. W spektaklu Franciszek (Artur Barciś) ucieka z krzykiem, nie wierząc w dobre intencje łaskawcy. Reżyser nie usprawiedliwia wyrachowanego, negatywnego postępowania Don Juana, ale zastanawia się na ile otoczenie ma wpływ na postępowanie jednostki? Wszak etykieta „łajdaka” nie ułatwia realizacji altruistycznych odruchów.

Przeciwwagą Don Juana jest Sganarel (doskonała Dorota Nowakowska), sługa wyczulony na przekraczanie granic moralnych przez swego pana. Wprawdzie prowadzi z nim dysputy (doskonała scena przekonywania, że Bóg stworzył świat) i wytyka błędy, ale nie ma odwagi odejść ze służby. Fascynacja panem jest przez Grabowskiego podkreślona. Służący posłusznie wykonuje polecenia, licząc też na sowite wynagrodzenie. Nie otrzymuje, biadoli okrutnie, ale czyż nie staje się ofiarą własnej obłudy.

Żadna z postaci nie jest zdolna wpłynąć na postępowanie Don Juana. Perorujący o moralności Don Luis (Artur Barciś ) zdaje się nie przystawać do rzeczywistości (wyróżnia go kostiumem z epoki). Zamknięty w bańce tradycjonalizmu uniemożliwiającego przyjęcie innej perspektywy, staje się śmieszny. Wyznawane przezeń wartości dawno przebrzmiały. Nie dziwi więc lekceważący stosunek syna do ojca. Piotrusiowi (Dariusz Wnuk) starcza odwagi, by topiącego się uwodziciela wyciągnąć z rzeki, ale braknie by przeciwstawić się, gdy odbiera mu narzeczoną. Elwira (Paulina Gałązka) w pierwszej scenie pojawia się w białej rozciągniętej tunice, oparta o biały prostokąt (przypominający postawione na sztorc łóżko) zlewa się z tłem. Jej emocje zdają się być pod kontrolą silnych leków. Wybucha, by za chwilę pogrążyć się w apatii. Pod koniec spektaklu ubrana w śnieżnobiały habit przybywa z „ostrzeżeniem z niebios”, ale nie da się jej traktować poważnie. Zachowuje się jak opętana. Pragnie jedynie ponownie ujrzeć byłego kochanka. Obrywa się tu także świętoszkom kryjącym przewiny za fasadą umiłowania Boga. U Grabowskiego całe społeczeństwo jest mniej lub bardziej „skażone” (Don Juan jest skrajnym przypadkiem). Staje się takie nie dlatego, że człowiek jest z natury zły, ale dlatego, że żyje w określonych warunkach, wymuszających niejako decyzje, zwykle korzystne dla siebie. Pytanie, czy egocentryzm i libertynizm da się pogodzić z moralnością, zdaje się być kluczowe.

Grabowski w tekście Moliera (przekład Jerzego Radziwiłowicza) dokonuje jedynie kosmetycznych cięć, rezygnuje z epizodycznych postaci. Przedstawienie igra ze współczesnością jedynie w warstwie wizualnej. Głównym elementem scenografii Zuzanna Markiewicz czyni kurtynę z błyszczących pasków, wyłania się zza niej oświetlony jarzeniówką kub – grobowiec Komandora (bardzo dobra reżyseria światła Katarzyny Łuszczyk). Kostiumy są kompilacją stylu wyjętego wprost ze stołecznej ulicy i siedemnastowiecznej mody (Don Karlos pojawia się w stroju rycerza, a za chwilę w jeansach, T-shircie i koszuli). Trudno pozbyć się wrażenia, że akcja rozgrywa się poza czasem.
„Czyż nie jest prawdą, że cała historia, jeśli na nią spojrzymy pod pewnym kątem, przyjmuje postawę podobną postawie Don Juana?” – pisał José Ortega y Gasset. Don Juan został opanowany przez demona libertynizmu, nieokiełznanej wolności, a właściwie swobody, która pieszcząc ego destrukcyjnie wpływa na funkcjonowanie nie tylko jednostki w społeczeństwie, ale i społeczeństwa. To zmora także naszych czasów.

Molier
„Don Juan albo Kamienna Uczta”
przekład: Jerzy Radziwiłowicz
reżyseria: Mikołaj Grabowski
premiera: 11 czerwca 2021, Teatr Ateneum w Warszawie, scena główna (spektakl obejrzany: 24 września 2021)
występują: Paulina Gałązka, Julia Konarska / Olga Sarzyńska, Dorota Nowakowska, Katarzyna Ucherska, Artur Barciś, Przemysław Bluszcz, Bartłomiej Nowosielski, Tomasz Schuchardt, Dariusz Wnuk

Marta Żelazowska – pedagog, absolwentka studiów podyplomowych Wiedza o teatrze i dramacie z elementami wiedzy o filmie w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk oraz Laboratorium Nowych Praktyk Teatralnych, otrzymała wyróżnienie specjalne w VI edycji Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na Recenzje Teatralne.

Źródło:

Materiał własny