- W telewizji pracowało się za grosze, ale rzeczywiście telewizja jest tym instrumentem, który kreuje aktorów. Dzisiaj nie muszę zabiegać o względy telewizji, wystarczy mi teatr, a ponieważ trochę się zestarzałem twierdzę, że ważniejszą sprawą jest grać to, co się chce, niż to co chcieliby inni - mówi JAN KOBUSZEWSKI, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.
Janusz Świąder: Większość scenicznego żywota spędza Pan wzbudzając śmiech, ale prywatnie jest Pan bardzo poważny. Z czego taka postawa wynika? Jan Kobuszewski: Z tego, że rozgraniczam swój zawód od życia prywatnego, ponieważ prywatnie nie jestem wcale uwolniony od pewnych trosk, kłopotów, a nawet nieszczęść. Dumny natomiast jestem w wykonywanej profesji, że grając komedię, mogę nieść moim ukochanym bliźnim trochę uśmiechu, czyli jak ja to mówię w swoim i kolegów imieniu: pracujmy dla śmiechu, ale bądźmy normalni. Czy dzisiejszą publiczność łatwo rozweselić? Na pewno trudno rozweselić wszystkich, tym niemniej łatwiej ludzi beztroskich. Poza tym ważne jest, czym rozweselamy. Przede wszystkim musi być dobry tekst. Taki, który by chwycił publiczność za ... buzię i za serce. A Pan podobno ma liryczne wnętrze? Chyba tak... Choć moje warunki zewnętrzne przeczą temu. A jednak, jakby wbrew pozorom, jestem romantykiem, człowiekiem wyczul