"Mickiewicz. Dziady. Performance" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Maria Makaruk w Teatrze.
Dziady Pawła Wodzińskiego rozpoczynają się mocnym akcentem, budzącym jednocześnie zaciekawienie i sprzeciw. Pierwsze, co przykuwa wzrok widzów, to rozpięta między lewą a prawą kulisą lina, wzdłuż której przemieszcza się groteskowo wygięty w tył Upiór - niczym Nosferatu Murnaua, który stał się po latach jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon kultury masowej. Michał Czachor, ubrany w jasny, płócienny garnitur, mówi tekst ballady Mickiewicza, zachowując rytm wiersza, czyni to jednak kpiarskim tonem, wykrzywiając twarz w kabotyńskim grymasie. Kiedy dochodzi do lewej kulisy, zastyga w bezruchu. Tymczasem wszystko pogrąża się w ciemności, a na ekranie w głębi sceny zostaje wyświetlona pierwsza z serii bezlitosnych wypowiedzi osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych intelektualistów zachodnioeuropejskich, dotyczących zapóźnienia cywilizacyjnego, prymitywizmu, służalstwa i głupoty Polaków. Wydźwięk cytatów z Heinego, Woltera, Smitha czy Fryderyka