Czy należy uznać, że obniżenie standardów etyki pracy na scenie jest zjawiskiem charakterystycznym dla całego środowiska? Że skandal w teatrze, wywodzącym swą tradycję od Zespołu Aktorów Narodowych JKMości to przysłowiowy wierzchołek góry lodowej? - pyta Maciej Nowak w felietonie dla Krytyki Politycznej.
Uszy mi płoną ze wstydu, gdy bliższym i dalszym znajomym tłumaczyć się muszę z tego, co zdarzyło się w Teatrze Narodowym. Co to ma ze mną wspólnego? Czy ja jestem tam dyrektorem? Czy to ja nie przyszedłem na spektakl, bo poprosiłem o azyl kulinarny w studio Dzień dobry TVN? A odczepcie się wszyscy ode mnie! Spadajcie na drzewo! Idźcie do diabła! A jednak tak prosto odciąć się nie da. Jeszcze za czasów mojej dyrekcji w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku mówiliśmy z Pawłem Demirskim, ówczesnym kierownikiem literackim, że pracując w jednym polskim teatrze, tak naprawdę bierze się odpowiedzialność za cały polski teatr i jego wizerunek. Tak więc afera z Grażyną Szapołowską, aktorką, która nie pojawiła się na przedstawieniu w macierzystym teatrze, nie jest tylko wewnętrzną sprawą najstarszej polskiej sceny. To problem wiarygodności sztuki, której bronimy i którą uprawiamy. Przed laty w Wybrzeżu miałem identyczny problem i wtedy z dnia na dzień