Z serca dziękuję za doroczne Interpretacje w stołecznym metropolitalnym mieście Katowice. Po tygodniu zbiorowego oczyszczenia czuję się wystarczająco storturowany, aby teraz z ulgą odwiedzać miejscowe teatry - pisze Michał Smolorz w swoim felietonie w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Aby zaspokoić ciekawość czytelników, od razu odpowiem na tytułowe pytanie: organizowany w Katowicach Festiwal Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" jest niezwykle pożytecznym przedsięwzięciem. Wystarczy poświęcić tydzień na obejrzenie "najwybitniejszych inscenizacji z całej Polski" i od razu, niemal z marszu, najgorsze gnioty zrealizowane na naszych wojewódzkich i miejskich scenach jawią się arcydziełami. Wszystko płynie, do wszystkiego potrzebne jest tło. Jeszcze niedawno zdawało nam się, że nie sposób bardziej spieprzyć "Hamleta", niż zrobił to Teatr Śląski - a wystarczyła chwila obcowania z "Hamletem" w wersji przywiezionej z Kielc i już pokochaliśmy rodzimych artystów. (Oni sami zresztą tłumnie zasiedli na widowni, czerpiąc bezgraniczną satysfakcję z kieleckiego bzdetu). Granica idiotyzmu w katowaniu Szekspira nie istnieje; już wiemy, że będąc zwykłym hochsztaplerem, też można uchodzić za reżysera - wystarczy szaliczek zawiązany w artys