Komedia dell'Arte wypracowała cały wachlarz typów, po to właśnie, żeby ludzie mogli siebie w nich rozpoznać. One przedstawiają uniwersalną, skondensowaną kondycję ludzi i człowieczeństwa. Bez konkretnego czasu i miejsca. Komedia dell'Arte rozgrywa się wszędzie i zawsze. To nie jest muzealny eksponat! - z aktorką Agnieszką Cianciarą-Fröhlich, współzałożycielką Studia Dono, przed V edycją Dni Komedii dell'Arte w Krakowie rozmawia Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.
Komedia dell'Arte to nietypowe zainteresowanie teatralne w dzisiejszych czasach. Jak zaczęła się Wasza fascynacja tą sztuką? - Zaczęło się zupełnie niespodziewanie. Po pierwszym roku Międzynarodowej Szkoły Teatralnej Jacquesa Lecoqa w Paryżu podjęłam decyzję, że nie będę kontynuowała tam nauki. Uczyłam się ruchu, dynamiki. Chciałam poszukać własnych inspiracji. Dotrzeć do źródłem, z których sam Lecoq wyprowadził metodę teatru fizycznego. Jedną ze sztuk, z których czerpał, była właśnie komedia dell'Arte. Spędził wiele lat we Włoszech, gdzie współpracował między innymi z Teatro Piccolo. Dowiedziałam się o warsztatach komedii dell'Arte we Włoszech, które odbywały się latem i trwały miesiąc. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Na początku, jak każdy przeciętny widz, myślałam, że jest to jakaś stara, zakurzona konwencja, która próbuje coś udawać w teatrze. Okazało się, że komedia dell'Arte żyje i jest fascynująca.