Jeśli byłbym feministką, powiedziałbym "bo tak" i dostałbym brawa, lecz w obecnej sytuacji muszę się tłumaczyć. Tak więc dlatego, że oto minęło już czterdzieści minut i miałem świadomość, że to nawet nie połowa, że przede mną jeszcze ponad dwie godziny - o "Biesach" w reżyserii Jacka Głomba z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy, na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie, pisze Maciej Stroiński na blogu Destroix.
Nie dało się zniknąć nieostentacyjnie, taki układ sceny, że mogłem tylko przez scenę, a nawet mnie, pocącemu się trollowi, jakoś tak głupio robić ludziom przypał. Ale na ten spektakl mógłbym bez problemu wziąć zwolnienie od lekarza. Trzy godziny czegoś, co startuje jako bieda: bieda-teatru, prowincja-teatru. Przedstawienie "Biesów" ze wsi Głucha Dolna. Bazowe problemy: aktorzy męscy cierpią na niedoemisję, aktorzy żeńscy na ponadekspresję, zwaną też zagrywą, a scenograf to już nie wiem. Kto przystroił scenę w gluty? Po tej scenografii papier-mâché znaczy coś nowego: papier wycharchany. Proszę też pamiętać, że to nie były takie sobie trzy godziny, ale trzy godziny na Boskiej Komedii, gdzie każda godzina jest na kredyt innych godzin. Dlaczego mam oglądać parę godzin Głomba, kiedy mogę oglądać parę godzin Strzępki? Dlatego wybrałem nie całą nawet godzinę. Siedem dni przede mną i nie mogę się zajechać już na samym starcie. Wiec