"Dobry człowiek z Seczuanu" w reż. Pawła Miśkiewicza w PWST w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Trzeba było mieć w sobie wyjątkowe pokłady dobroci i dobrej woli, żeby wytrzymać do końca przedstawienia "Dobry człowiek z Seczuanu", które w szkole teatralnej wyreżyserował Paweł Miśkiewicz. Trzeba było wykazać się wyjątkową cierpliwością, by już po pierwszych piętnastu minutach spektaklu nie salwować się ucieczką przed prawdziwą teatralną męką, czyli oglądaniem widowiska, w którym nic się kupy nie trzymało, a jak już choć na chwilę zaczynało, to i tak było duszone w zarodku, bo odbiegało od przyjętego z góry założenia dziwności. Kto wytrzymał do finału, żałował nie tylko straconych godzin, ale przede wszystkim kończących w tym roku PWST młodych ludzi. Bowiem przedstawienie oparte na tekście Bertolta Brechta było spektaklem dyplomowym studentów IV roku Wydziału Aktorskiego i miało za zadanie pokazać wszystkie atuty i umiejętności artystów. Miało być zwieńczeniem ich czteroletniej nauki i prezentacją sumy doświadcz