EN

1.09.1990 Wersja do druku

Dla smakoszy z morałem

Gdy już widzowie rozsiądą się w ciasnej przestrzeni amfiteatralnej wi­downi, na scenę wkracza On - wysoki, elegancki, nerwowo miotający się między drzwiami po prawej stronie a umieszczonym na środku sto­łem. W jego ruchach, neurotycznych, nie dokończonych, a zarazem peł­nych egzaltacji i przesadnej ekspresji, w jego słowach, raz pełnych pychy, raz pokory, czai się choroba. Długie palce podnoszą się do skro­ni, aby wykonać gest rozpaczy, a potem, musnąwszy ją tylko, bezsilnie opadają. W chwilę potem nerwowy bieg do drzwi, powrót na środek sceny, niepewne spojrzenie w stronę schodów i drzwi po lewej stronie... Oczekuje kogoś. Czeka na Nią. Podczas swej szamotaniny opowiada nam o tym, co poprzedziło zaaranżowaną przezeń schadzkę. Lecz do­prawdy, dziwny z niego uwodziciel. Okazuje się, że dążył do celu długo i uparcie poprzez zawikłane intrygi i pokrętne gry z otoczeniem, a przede wszystkim z sobą samym. Długo obserwował młodziutką Kordel

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dla smakoszy z morałem

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 9

Autor:

Juliusz Tyszka

Data:

01.09.1990

Realizacje repertuarowe