Dwa dni temu odeszła Stefania Grodzieńska, wyjątkowa osoba, satyryczka, aktorka, autorka tekstów i konferansjerka. Jej kariera rozpoczęła się jeszcze przed II wojną światową, w niezwykłym świecie warszawskich kabaretów. Tam właśnie Stefania Grodzieńska poznała nie tylko swego męża Jerzego Jurandota, lecz także mężczyznę, któremu w życiu zawodowym zawdzięczała najwięcej. Fryderyk Jarosy, bo właśnie o nim mowa, zauważył, że tego girlasa (jak mawiano w tamtych czasach o tancerkach) stać na dużo więcej niż machanie nogami - pisze dsz w Dzienniku Metro.
Recenzował jej pierwsze teksty, uczył ją ruchu scenicznego i... wciąż krytykował. Zwykł nazywać Grodzieńską "afrikanskie szarpio" albo jeszcze czulej - "kretinka". A ona była wpatrzona w swojego dyrektora jak w obrazek, bo wiedziała, że nikt inny nie nauczyłby jej aż tyle. Po latach Stefania Grodzieńska napisała o Fryderyku Jarosym książkę "Urodził go Niebieski Ptak<<". Bardzo chciała, by ten wspaniały człowiek nie został zapomniany. I właśnie w darze dla pani Stefanii przyporriinamy dziś jej rozmowę z Beatą Kęczkowską o Jarosym. dsz ROZMOWA METRA. Wspomnienie o niezwykłym artyście sprzed lat Beata Kęczkowską: W swojej książce przywołuje pani opinię Mariana Hemara, który mówił o Jarosym, że "był obdarzony przez bogów najbardziej niesprawiedliwym, niezasłużonym i najbardziej w świecie tryumfującym darem - wdziękiem osobistym". Również pani wielokrotnie wspomina ów wdzięk Fryderyka Jarosy'ego. Na czym właściwie polegał jego u