EN

5.08.2023, 14:00 Wersja do druku

Dla kogo Złoty Yorick 2023 i dlaczego?

O konkursie o Złotego Yoricka w ramach 27. Festiwalu Szekspirowskiego.

fot. mat. organizatora

Na stronie Festiwalu możemy przeczytać: „Konkurs na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Williama Szekspira oraz utworów inspirowanych dziełami Williama Szekspira (w skrócie: Konkurs o Złotego Yoricka) odbywa się nieprzerwanie od 1994 roku i stanowi swoiste podsumowanie polskich szekspirowskich realizacji danego sezonu artystycznego”. W wyniku m.in. zeszłorocznych uwag Gazety Świętojańskiej zmieniono regulamin konkursu, dzięki czemu być może będzie mniej formalnych kontrowersji, jakie też zdarzały się wcześniej, a które podważały sens przeprowadzania konkursu i kompromitowały kompetencje krytyków i jurorów.

„Selekcjonerem konkursu jest Łukasz Drewniak. Spektakle wyłonione do finału prezentowane są podczas Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku, a zwycięski teatr otrzymuje statuetkę Złotego Yoricka i – od tego roku – nagrodę pieniężną w wysokości 40 000 zł” – czytamy dalej. Warto dodać, że w tym roku doszło do „rewolucji kuratorskiej”, w ramach której nad całym programem festiwalu pracował kurator zbiorowy, czyli 13 pracownic i pracowników Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Propozycje Łukasza Drewniaka były przedstawiane i konsultowane ze wszystkimi osobami, które tworzyły tzw. „kuratora zbiorowego”. Skład zespołu kuratorskiego oraz jego „statement” można znaleźć na stronie Festiwalu.

O selekcji, czyli co jest ważniejsze: jakość czy teza?

Czym tak naprawdę ma być konkurs o Złotego Yoricka? A tak naprawdę cały festiwal? Czy ma być prezentacją tego, co najlepsze, czy tego, co jest trendy wg kuratorów(a)/selekcjonerów(a)? Albo jest ambicją kuratorów/selekcjonerów, którzy chcą tworzyć trendy, inspirować, po prostu kreować? Szerzej o tym największym problemie rzutującym na jakość artystyczną i ocenę festiwalu w relacji po zakończeniu wszystkich pokazów.

Czytanie Szekspira przez polski teatr odbywa się bezustannie, choć zdarzają się lata chudsze, więc jeden rok słabszy ilościowo, to za wcześnie, by mówić o kryzysie Szekspira, który i tak jest najczęściej wystawianym autorem w polskim teatrze. W tym roku do konkursu zgłoszono 12 realizacji (wytłuszczono tytuły zakwalifikowane):

“How Beauteous Mankind is!” reż. Sławek Krawczyński, Anna Godowska, Święto Snów

„Julia i Romeo”, reż. Jan Orszulak, Teatr Standby Studio

„Romeo i Julia” Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, reż. Dominika Feiglewicz, Zdenka Pszczołowska

„Podchodzisz moją samotność” Teatr Razem, reż. Dorota Bielska

„Sen nocy letniej” Teatr Współczesny w Szczecinie, reż. Justyna Sobczyk, Jakub Skrzywanek

„Sen Nocy Letniej” Wrocławski Teatr Lalek, reż. krofta/wojtyszko

„Córki Króla Leara” Teatr Mały w Tychach, reż. Karolina Przystupa

„Sen Nocy Letniej” Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie Filia we Wrocławiu

„Miarka za miarkę” Teatr Dramatyczny w Płocku, reż. Bogdan Kokotek

„Miarka za miarkę” Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, reż. Dan Jemmett

„HAMLET.LEGENDA” Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie, reż. Szymon Budzyk

„Makbet” Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, reż. André Hübner-Ochodlo

Co znamienne, po raz kolejny do rywalizacji nie zgłosiły się dwa najważniejsze teatry Trójmiasta, wydłużająca się lista spektakli nieobecnych obejmuje następujące tytuły: „Something Rotten” (rok premiery: 2022) i „Kiss me, Kate” (2016) Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni oraz „Wesołe kumoszki z Windsoru” (2015), „Zakochany Szekspir” (2017), „Jak Wam się podoba” (2019) i wreszcie „Romeo i Julia is not dead” (2023) Teatru Wybrzeże. Wcześniej nie oglądaliśmy także „Makbeta” (2010) Opery Bałtyckiej. Nie znalazłem przeciwwskazań regulaminowych dla zgłaszania koprodukcji Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, podobnie jak termin festiwalu (w sierpniu Muzyk już działa) i premier (można je dopasować do regulaminu selekcji) nie musi być przeszkodą, jeśli jest wola wystąpienia w konkursie, a poza tym przecież wszystkie trzy teatry to jedna rodzina (są dofinansowane przez samorząd), więc powinny panować miłość i porozumienie. Spokojnie w konkursie tegorocznym mogły się znaleźć także „Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej wersji)” i na pewno nie odstawałyby od reszty stawki, a dałyby radość większej części publiczności, tzn. niezwykle reaktywnej publiczności mieszczańskiej. Relacje międzyteatralne na Wybrzeżu to raczej smutny temat, szkoda, że wzorem np. Boskiej Komedii, festiwal nie jest oknem wystawowym pomorskiego teatru. Ani termin, ani lokalizacja (pamiętam „Burzę” w Bydgoszczy) nie są w tym względzie przeszkodą, ale to temat na inną okazję, która pewnie nigdy się nie zdarzy.

Tegoroczna selekcja do konkursu o Złotego Yoricka po raz kolejny, mimo podobno słabego roku dla Szekspira, zaowocowała aż pięcioma spektaklami. Jeśli już Festiwal chce zupełnie rozszczelnić kryteria doboru, wystarczy wyrzucić z regulaminu słowo „najlepszą” i zostawić inscenizację, ale wtedy to już na pewno nie będzie mój Festiwal, ani tym bardziej mój Yorick. Pewnie zostanę opluty za dziaderstwo, ale dla mnie ciągle ważna jest jakość dzieła, która powinna być głównym wyróżnikiem odbioru i której w tym roku było za mało. A przecież w poprzednich latach bywały Festiwale bez Yoricków, jak i nawet kandydatów do Złotego Yoricka, choć pokazywano spektakle z sezonu. W tym roku chętnie bym na przykład zobaczył, nawet jeśli nie zasługiwały wg Ł. Drewniaka czy zespołu kuratorskiego na kwalifikację, jak sobie w Szekspiry radzą teatry średniomiejskie (Płock, Tychy, Tarnów, Częstochowa).

Bezradność krytyka

Nikt z rozpoznawalnych krytyków teatralnych nie wie i nie będzie wiedzieć, jak recenzować spektakle z udziałem aktorów z niepełnosprawnością, choć spektakli takich jest w Polsce bardzo dużo i to nie od dzisiaj. Przez wiele lat funkcjonowała Pantomima Olsztyńska, spektakle pokazywane w repertuarze teatrów zawodowych realizował m.in. Michał Borczuch (np. w 2015 r. „Faust” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy z udziałem osób niewidomych). Środowisko teatralne skupiające aktywność osób z niepełnosprawnością jest silne, tylko w województwie pomorskim jest kilka mocno obsadzonych festiwali (przede wszystkim Masska i Międzynarodowy Przegląd Teatrów Wspaniałych, po trosze Kurtyna), co nie zmienia jednak wstępnej konstatacji o bezradności. Dorota Bielska, reżyserka spektaklu Teatru Razem pt. „Podchodzisz moją samotność”, radziła, by oceniać wg zasad ogólnych, bo mimo że z niepełnosprawnością, to aktorzy są profesjonalni. No dobrze, ale przecież niepełnosprawność jest pojęciem wielopoziomowym i kilkustopniowym, skąd wiedzieć, kogo oglądamy, a przecież nie będziemy dochodzić, kto, skąd i z jakim stopniem. W przypadku teatrów, w których grają tylko tacy aktorzy, jak np. Razem czy Biuro Rzeczy Osobistych, teatrów, które działają z aktorami w ramach starannego, długiego procesu, w którym finalizacja sceniczna jest jednym z elementów, recenzować może łatwiej, ale też trudno. A co w przypadku, gdy na scenie spotykają się po raz pierwszy zawodowi aktorzy z wyłonionymi podczas castingu/warsztatów aktorami z niepełnosprawnością? Co zrobić w sytuacji, gdy ma się wątpliwości, a nie można tego dobrze sprawdzić, że aktorzy z niepełnosprawnością zostali „użyci”, być może, mam nadzieję, że nieświadomie, wykorzystani do przedstawienia pewnej tezy, która pewnie słuszna, ale wychodzi poza percepcję i możliwości emocjonalne grających?

To tylko część dylematów, które mną targały, przy próbie oceny prezentacji konkursowych. Przysłuchując się rozmowom pospektaklowym, zauważyłem, że osoby spoza środowiska nie są absolutnie do tego przygotowane, co nie stanowi ujmy, ale potwierdzenie, że problem osób z niepełnosprawnością jest w Polsce bardzo zaniedbany. Choćby terminologia: ciągle mówi się „osoby niepełnosprawne”, a nie „osoby z niepełnosprawnością”, co może jeszcze nie jest jeszcze takim problemem, ale warto zapamiętać różnicę. Bardziej zmartwiło mnie wymienne używanie pojęć/zawodów „asystentka seksualna” z sex workerką. Chciałbym, aby sex workerka nie przykryła mi wyobrażenia o seksualności osób z niepełnosprawnością, jakie stereotypowo wyrobiłem sobie po „Sesjach” z Helen Hunt. Oczywiście orgazm jest prawem człowieka, życie seksualne stanowi o kondycji człowieka i jest to poza dyskusją, ale warto oddzielać na poziomie wartości seks od miłości, fizjologię od uczucia. Po prezentacjach rozmawiałem z ekspertami i praktykami teatru osób z niepełnosprawnością, czego wynikiem było tylko pogłębienie się mojej bezradności.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Pierwsza trójka

“How Beauteous Mankind is!” (reż. Sławek Krawczyński, Anna Godowska, Święto Snów) był jak Sevilla FC. To klub piłkarski, który taśmowo wygrywa Ligę Europy, ale w Lidze Mistrzów już sobie nie radzi. „How…” wygrał zeszłoroczny SzekspirOFF, ale w konkursie głównym już nie zachwycił. Warto pochwalić sprawność Borysa Jaźnickiego i Wojciecha Jaworskiego oraz konsekwentną koncepcję wizualną (to minimalistyczny spektakl black and white), ale progresywna eliminacja, sprowadzająca „Burzę” do spotkania Ariela z Kalibanem miała za mało contentu, by wciągnąć i porwać.

Rozczarował także „Sen nocy letniej” Wrocławskiego Teatru Lalek. To spektakl zrobiony „po bożemu”, jakże zaskakujący w swej zwyczajności i nieodkrywczości, gdy przypomnimy sobie podpisane przez Marię Wojtyszko „Papety po raz pierwszy w Polsce”. Czy nie można było przepisać „Snu” Gałczyńskiego na język współczesny? Przecież Maria Wojtyszko ma kapitalny słuch i wyczucie językowe. Ech…

Należy docenić, że „Romeo i Julia” Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie został stworzony przez osoby głuche i słyszące, ale trudno oprócz inkluzywności traktować go w kategoriach artystycznych.

To, co najlepsze

Gdański Teatr Razem prowadzi od 19 lat Jarosław Rebeliński – m.in. reżyser, scenograf oraz edukator dramy i teatru. Od zeszłego roku jego teatr jest rezydentem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, „Podchodzisz moją samotność” jest pierwszą premierą w siedzibie GTS. Reżyserką spektaklu jest Dorota Bielska, która od 2019 r. tworzy z Rebelińskim duet YouArt zajmujący się projektami artystyczno-społecznymi. Najnowsza premiera tej pary została zrealizowana z grantu „Szekspir dla każdego” finansowanego w ramach projektu „Kultura bez barier”. W spektaklu występuje legendarny zespół Remont Pomp, bo w takich kategoriach już chyba należy mówić o formacji powstałej w 2003 r. i prowadzonej przez Jarosława Marciszewskiego. W spektaklu, którego tytuł jest cytatem z „Romeo i Julii”, występują wyłącznie aktorzy i muzycy z niepełnoprawnością, których wokalnie wspierają z „widocznego offu” Zuzanna Bielska i Jan Elf Czerwiński. We fragmentach filmowych w rolach rodziców i opiekunów występują zawodowi aktorzy.

„Podchodzisz…” to spektakl o miłości, wychodzący z chyba najczęściej wykorzystywanego przez teatr osób z niepełnosprawnością tekstu Szekspira. Pragnienie miłości zderzone jest w nim brutalnie ze schematem społecznym, zakazującym miłości tym, którzy pragną jej najbardziej i dla których jest czymś więcej niż uczuciem. Oglądając spektakl, miałem wrażenie kontaktu z czymś bardzo naturalnym, czystym i wiarygodnym. Performerzy operowali środkami wyrazu, które były dla nich właściwe, grają „po warunkach” (uśmiech), nie włożono w ich usta tez ani deklaracji z innego świata. Seksualność, ukazana bardzo intymnie i dyskretnie, jest finałem procesu, nagrodą i spełnieniem, a nie fizjologicznym celem, do którego pędzi się bez przystawania na stacjach pośrednich. Uwierzyłem w przekaz, komunikat ze świata, z którym nie kontaktuję się na co dzień i którego nie znam. Odniosłem wrażenie, że spektakl powstał w wyniku bardzo empatycznego procesu, w którym performerzy czuli się swobodnie i bezpiecznie, co zgodnie ze swymi kompetencjami wykonawczymi oddali na scenie. Tylko tyle i aż tyle.

Polecam zapis spotkania pospektaklowego z twórcami spektaklu, w którym dużo więcej:

Szczeciński „Sen nocy letniej” był najbardziej wystawnym spektaklem całego festiwalu, najbliżej mu do wielkoformatowych widowisk, które stanowiły o sile Festiwalu Szekspirowskiego w poprzednich latach. Pierwszy plan zaczyna się już przy wejściu, gdzie witają nas Strażnicy moralności, ubrani w płaszcze kojarzące mi się z ekshibicjonistami (wiem, że to oryginalne skojarzenie, ale ma silne korzenie w angielskim humorze). Strażnicy częstują nas ulotkami, które zawierają cytaty z poradników na temat seksualności wydawanych w Polsce przez wydawnictwa katolickie. To nieprzypadkowe, bo tak naprawdę Szekspir w propozycji Justyny Sobczyk i Jakuba Skrzywanka, współreżyserów spektaklu z Teatru Współczesnego w Szczecinie, jest tylko pretekstem do wypowiedzi na temat sytuacji osób z niepełnosprawnością w Polsce, a w szczególności seksualności. Wg Moniki Świerkosz, współscenarzystki, dramaturżki i badaczki, newralgicznym, krytycznym, węzłowym punktem jest chrześcijańska etyka seksualna i sposób, w jaki kształtuje ona wyobrażenia o seksualności w Polsce.

Spektakl rozgrywa się w kilku planach, które funkcjonują rozdzielnie. Najważniejsze są wydarzenia współczesne. Scena, która była najmocniej dyskutowana, czyli zbliżenie cielesne osoby z niepełnosprawnością z seks workerką, ma źródła w prawdziwej historii, jak to często u Skrzywanka bywa. Najpopularniejszy ostatnio młody reżyser polskiego teatru realizuje we „Śnie” po raz kolejny swoją strategię twórczą, której składniki są bardzo rozpoznawalne i tworzą wyrazisty styl. Najważniejsze elementy składowe to: brak zaufania do gotowych tekstów dramatycznych, głęboki research tematyczny, wsparty szerokimi konsultacjami z ekspertami, sięganie po ważne tematy i detabuizacja (więcej w rozmowie z reżyserem, która ukaże się na łamach Gazety Świętojańskiej, na razie zajawka).

Wspomniana prawdziwa historia jest udziałem Jakuba Sulewskiego, 40-letniego mężczyzny cierpiącego na czterokończynowe dziecięce porażenie mózgowe (był na pokazie w Operze Bałtyckiej, jego wypowiedź jest zarejestrowana na filmie poniżej). Wyjechał do Brukseli w celu przeżycia aktu zbliżenia fizycznego, w którym towarzyszyła mu seks workerka. Post na ten temat zamieściła dziennikarka i aktywistka Anna Alboth, sprawa nabrała rozgłosu.

Najbardziej konserwatywni w Polsce są politycy i kościół katolicki, którzy wcale nie oddają tego, co myśli polskie społeczeństwo i czego realnie to społeczeństwo potrzebuje. (…) Przywracamy do teatru wszystkich, którzy zostali wykluczeni.

Jakub Skrzywanek

Więcej w zapisie spotkania z twórcami, które rozwija wątki poruszane w spektaklu i zdradza niecodzienne kulisy powstawania przedstawienia:

Spektakl współreżyserowany przez dyrektora artystycznego Teatru Współczesnego w Szczecinie w planie współczesnym to zaangażowany, interwencyjny spektakl społeczno-polityczny z ostrzem skierowanym w moralność katolicką. Dlatego tak krzepi głos Dawida Sarneckiego, jednego z widzów, uczestnika Synodu o Synodalności, bo może jest szansa nawiązania dialogu:

Wielką sprawą jest fakt, że „Sen nocy letniej” jest spektaklem repertuarowym, granym na dużej scenie zawodowego teatru publicznego, na godnych warunkach i w komforcie nieosiągalnym dla teatrów z udziałem osób z niepełnosprawnością. To naprawdę duża rzecz, oby stała się początkiem czegoś jeszcze większego.

No to komu Złoty Yorick?

Z zachowaniem wszystkich wątpliwości rozwiniętych na początku, wyróżnienia, jak to bywało już w historii festiwalu, należą się dwóm spektaklom, którym poświęciłem najwięcej miejsca. Bardzo wiele je różni, właściwie prawie wszystko, ale wspólne jest ukazanie problemów, z którymi borykają się na co dzień osoby z niepełnosprawnością, a które to problemy są dla nas tak odległe, że wręcz egzotyczne. Pięknie się stało, że mogliśmy je zobaczyć na Festiwalu Szekspirowskim, choć Szekspira w nich było niewiele. Szekspir posłużył właściwie jako pretekst do wypowiedzi na tematy nieobecne w takim wymiarze, w jakim zostały zaprezentowane przez Razem i Współczesny, ale dzięki niemu mamy o czym myśleć, a może i działać?

Tytuł oryginalny

Dla kogo Złoty Yorick 2023 i dlaczego?

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Piotr Wyszomirski

Data publikacji oryginału:

05.08.2023