Zmiany w przepisach leżą w interesie twórców. Tyle że to nie oni decydują o ich kształcie. Robią to ci, których prawo zobowiązuje do świadczeń na rzecz twórców i kultury - pisze Krzysztof Lewandowski w Rzeczpospolitej.
Reforma prawa autorskiego leży przede wszystkim w interesie twórców. Powstaje jednak pytanie, dlaczego o jej kształcie mają decydować ci, których prawo zobowiązuje do świadczeń na rzecz twórców i kultury? Oczywiście dobrze przyswojone zasady erystyki Schopenhauera pozwolą z wilka zrobić owcę. Gratuluję panu prezesowi Kanownikowi ze Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego ZIPSEE perfekcyjnego wykorzystania tych zasad w artykule "Prawo autorskie potrzebuje reformy". Wyjaśnijmy więc pewne sprawy i przedstawmy, jakie są rzeczywiście. Przede wszystkim nie ma w Polsce czegoś takiego jak "system finansowania artystów". Autorzy i artyści wykonawcy mogą otrzymać pieniądze albo w postaci wynagrodzenia za stworzenie utworu lub artystycznego wykonania, albo za wtórny akt jego eksploatacji (tzw. tantiemy). W grę mogą wchodzić jeszcze zaliczki na poczet stworzenia dzieła czy wykonania. Mogą też później pojawić się pieniądze