TRUDNO byłoby podejrzewać dyrektorkę Teatru W. Horzycy w Toruniu, że w swoich zamierzeniach organizacyjnych i artystycznych nie bierze pod uwagę upodobań widowni. Jest akurat przeciwnie. - Krystyna Meissner złożyła co najmniej kilka deklaracji stworzenia w Toruniu teatru dla ludzi, bliższego życiu, a jednocześnie upodobaniom widowni. Jednym z najważniejszych bowiem celów, jakie stawia sobie toruńska scena od ubiegłego sezonu, jest przyciągnięcie jak najszerszego grona widzów. Miały temu służyć frywolności "Opery żebraczej" Johna Gaya, moralne odniesienia do współczesności w "Strachu i nędzy III Rzeszy" Bertholda Brechta, czy wreszcie odpowiedź na zainteresowanie Gombrowiczem (spektakl "Ferdydurke"). Jakżeż i w tym duchu nie potraktować "Kartoteki" Tadeusza Różewicza, której ambicją w toruńskim wydaniu było ukazanie wielokrotnie już wystawianej i znanej sztuki, we własnej, oryginalnej koncepcji. Może jedynie "Muchy" według Jeana Paula Sartre
Tytuł oryginalny
Dla kogo kompromis "Balladyny"?
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowości Dziennik Toruński nr 18