Wstrząs, przerażenie, wewnętrzny chichot i smutek - o spektaklu "Mirra, kadzidło, złoto" w reż. Bogdana Nauki na Scenie Animacji Teatru Jeleniogórskiego pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.
Parę dni po Wigilii, a tuż przed fajerwerkami, witającymi kolejny rok, miała miejsce premiera na Scenie Animacji w Jeleniogórskim Teatrze. Reżyserem sztuki Joanny Kulmowej "Mirra, kadzidło, złoto" jest Bogdan Nauka, który miał już okazję realizować ten sam tytuł w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu. Mimo doświadczenia... wypadło ciemno, szaro i smutno. Początek spektaklu to nagłe i głośne wtargnięcie aktorów z hałasującymi kołatkami, którzy zaraz wejdą na scenę, ubiorą habity mnichów i animując lalki biblijnych postaci, opowiedzą nam pewną historię. Tu pojawia się pierwszy znak zapytania: Skąd kołatki w okresie Bożego Narodzenia? Dźwięk ten kojarzymy raczej z Triduum Paschalnym. Okazuje się, że poznamy za moment historię Barabasza, który kradnie w Betlejem tytułowe dary przyniesione przez Trzech Króli. Następnie przeniesiemy się kilkanaście lat w przód, gdy zbój uwolniony zamiast Chrystusa przez Piłata, doświadczy odkupienia wi