- To bardzo mocna rola. Afganka, która doświadczyła najgorszego, ale może być każdą z nas, nieważne - Afganką czy Palestynką, Polką czy Rosjanką - mówi OLGA PASIECZNIK, wybitna sopranistka przed premierą opery "Qudsja Zaher" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.
Króciutkie włosy, obcisłe spodnie, botki. Zaprzeczenie wyobrażenia diwy. Ale to dla niej tworzą: Knittel, Szymański, Mykietyn, Penderecki. Z OLGĄ PASIECZNIK, wybitną sopranistką, tuż przed premierą opery "Qudsja Zaher" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie rozmawia Liliana Śnieg-Czaplewska. Szczera, otwarta, pogodna. Jestem pod wrażeniem. Ktoś, kto zdobył tyle muzycznych nagród i o czyim głosie mówi się: "fenomenalny", "elektryzujący", wygląda trochę jak... antydiwa. Z domu na Bielanach do domu rodziców na Ukrainie ma 500 kilometrów. Propozycje się sypią, więc ciągle jest w drodze, często z mężem i synem. Śpiewa wszystko. Od klasyki operowej po współczesną, od kameralistyki po pieśni z całego świata. Ta wszechstronność ma cenę. Gdy pracuje nad nową premierą, przez tygodnie nie wychodzi z teatru. Ale ona urodziła się, by śpiewać. Pani Olgo, gdzie jest Pani dom? - W tej chwili moim domem jest Warszawa. Tu jest moja rodzina,