Jej biznes to żłobek, przedszkole i szkoła. ALICJA WĘGORZEWSKA idealnie trafiła w niszę: założyła przedszkole, w którym języków obcych uczą native speakerzy, z lekcjami muzyki, rytmiki. Teraz przymierza się do budowania podstawowej szkoły muzycznej. Ma już działkę w Wilanowie, szkołę chce otworzyć we wrześniu 2013 roku.
Alicja Węgorzewska woli nazywać się śpiewaczką. Światowej sławy mezzosopranistka na chwilę zostawia operę, by jurorować w "Bitwie na głosy". I wystawia monodram w Teatrze Polonia. Prawdziwa diwa musi budzić kontrowersje. Na ulicy się za nią oglądają. Postawna, piękna, idzie zdecydowanym krokiem, czasem coś nuci, trudno nie usłyszeć. Mezzosopran to średni, głęboki, ciepły głos kobiecy. Takim też mówi. I śpiewa, od lat, na całym świecie: Wiedeń, Niemcy, Monte Carlo... Gdyby pod koniec zeszłego roku wyjechała na koncerty do Niemiec, nie byłoby jej w "Bitwie na głosy", show telewizyjnym, które przyniosło jej ostatnio wielką sławę już nie tylko wśród znawców opery. Ale rozłożyła ją wtedy grypa, na występy nie było szans, na zdjęcia próbne do programu mogła iść. Monodram "Diva do wynajęcia" został napisany specjalnie dla niej przez Jerzego Snakowskiego. Śpiewa tam i opowiada o operze. Życie śpiewaków to wcale nie kawior, szamp