Warszawa lubi takie wydarzenia, pozwalają wrócić do kawiarni, której dawno nie ma, nie tylko z braku boskiego nektaru. Oto dyrektor jednego teatru debiutuje jako dramatopisarz u dyrektora innego teatru. Obaj dyrektorzy świetni, oba teatry szanowane - jest temat do rozmów. Szkoda byłoby jednak na tej towarzyskiej stronie medalu poprzestać, bo sztuką jaką do teatru głównymi drzwiami wchodzi Zygmunt Hübner, ma pełne szanse stać się żelazną i frekwentowaną pozycją repertuaru wielu scen. Jak każda nowość, także i "Ludzie cesarza" budzą zainteresowanie już tylko dlatego, że są. Że są nową polską sztuką, czego - jak wiadomo - na lekarstwo. Po wtóre są ci "Ludzie" zrodzeni z ducha rozsądku i pobłażającej ironii, a żywią się aurą woltaire'owskich przypowiastek. Po trzecie znalazły w teatrze kształt niemal wymarzony. Mało? Zatem po kolei. Scena może być wszędzie i nigdzie - bo scena jest historią. Hübner usadza na niej trzech cesarskich promin
Tytuł oryginalny
Disce Puer Latine
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny Nr 115