Mariaż awangardy z rockiemi elektroniką to krakowski sposób, by przekonać widzów do ambitnej muzyki - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej. Taką mieszankę stosuje rozpoczęty w niedzielę Festiwal Sacrum Profanum w Krakowie, który chce prezentować to, co najnowsze w światowej i polskiej twórczości. W przeciwieństwie do wielu imprez z muzyką współczesną w nazwie nie jest niszowy. Potrafi zebrać na koncertach w hali ocynowni nowohuckiego kombinatu po kilka tysięcy widzów.
Tak będzie w najbliższą niedzielę i poniedziałek, gdy zagrają razem amerykański Kronos Quartet i islandzka formacja alternatywnego rocka Sigur Rós. A także na sobotnim koncercie Polish Icon, kiedy utwory Lutosławskiego, Pendereckiego, Kilara i Góreckiego poddadzą obróbce najlepsi didżeje z londyńskiej wytwórni Ninja Records oraz nasz Skalpel. Dla jednych ten muzyczny melanż dowodzi, że Sacrum Profanum niebezpiecznie łączy artystyczne ambicje z komercją. Dyrektor artystyczny festiwalu Filip Berkowicz widzi to inaczej. Kraków ma pokazywać, jak zacierają się granice w nowoczesnej sztuce, bo to zjawisko coraz częstsze. Obecna, dziesiąta edycja Sacrum Profanum poświęcona jest przede wszystkim kompozytorom polskim. I wykracza poza tradycyjny schemat takiej prezentacji, gdyż nasi mistrzowie odgrywają rolę jedynie ozdobnika. W Krakowie publiczność ma poznać twórców urodzonych w latach 70. i 80., a więc nowego pokolenia z niemałym już dorobkiem.