- Na początku października mój samochód sam rusza w drogę do Sanoka. Ja muszę tu być. Traktuję to jako swój moralny obowiązek wobec największego basa na świecie, syna ziemi sanockiej Adama Didura - mówi SŁAWOMIR PIETRAS, gość Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku.
Od wielu lat w październiku można pana spotkać w Sanoku. Festiwal im. Adama Didura ma aż taką silę przyciągania? - Na początku października mój samochód zachowuje się tak jak koń dorożkarski i sam rusza w drogę do Sanoka. Czyni to ku mojej wielkiej radości, gdyż ja muszę tu bywać. Traktuję to jako swój moralny obowiązek wobec największego basa na świecie, syna ziemi sanockiej Adama Didura. Wiele znakomitości świata opery rok w rok zaszczyca sanocki festiwal właśnie za pańskim wstawiennictwem. - Jeśli jest w rym coś z prawdy, to jest to tylko mój skromny hołd składany Adamowi Didurowi i głównemu organizatorowi festiwalu Waldemarowi Szybiakowi, dyrektorowi Sanockiego Domu Kultury. Z czyjej obecności na festiwalach jest pan najbardziej dumny? - Każdego roku bywa tutaj tak wiele gwiazd, że boję się je wymieniać, aby kogoś nie pominąć. Szczególnie jednak wspominam rok, kiedy namówilem na przyjazd do Sanoka Bernarda Ładysza. Arg