- Wpisuję tę realizację w ciąg przedstawień, które zrobiłem tu, w Lublinie. Traktuję ją jako kontynuację i rozwinięcie rozmowy z lubelską publicznością i krytyką - rezyser BOGDAN TOSZA o premierze "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze im. Osterwy.
Andrzej Z. Kowalczyk: "Iwona, księżniczka Burgunda" to utwór, który sprawia kłopoty, zwłaszcza tym, którzy lubią precyzyjne klasyfikacje. Zaliczano ją i do teatru absurdu, i do teatru okrucieństwa. Ciekaw jestem, na jakim obszarze Pan umieszcza ten dramat. Bogdan Tosza: Szczerze mówiąc, specjalnie się nad tym nie zastanawiałem, bo gatunkowe etykietki nie są dla mnie najważniejsze. "Iwonę..." dość łatwo można zakwalifikować jako tragikomedię. Ale być może warto jakoś odnieść się również do wspomnianych przez pana klasyfikacji. Przywołanie teatru absurdu ma sens, ale w pewnym szczególnym zakresie. Mianowicie jako sposobu widzenia i opisu świata. Artyści przyzwyczaili nas, że tak właśnie mamy widzieć. Natomiast to, co wydawało się kiedyś dziwnością języka, ekstrawagancją formy, dzisiaj jest czymś normalnym. Zatem "Iwona..." znacznie wykracza poza rygorystycznie traktowane ramy stylistyczne. Mam wrażenie, że "Iwonę..." lepiej niż litera