- Od dłuższego czasu my jako Dada nie domykamy przedstawień. Struktury, które tworzymy, są strukturami do wypełniania. Obracamy się wokół określonych tematów, ale posiadamy wolność bliską tej, jaką dysponują jazzmani. Mamy tematy wokół których rozwijamy zdarzenia - z LESZKIEM BZDYLEM, współtwórcą Teatru Dada von Bzdülöw rozmawia Ewa Uniejewska z Nowej Siły Krytycznej.
Ewa Uniejewska: Festiwal Teatru Nie-Złego, przygotowany przez Jacka Głomba nie należy do najłatwiejszych. Mam wrażenie, że z każdym dniem poziom trudności wzrasta. Wasz spektakl zostawiono na zakończenie festiwalu. Prezentujecie teatr tańca, czyli rzecz dość nietypową, trudniejszą. Z drugiej strony powtarza Pan, że "Caffe Latte" to nie tylko "taniec z muzyką w tle". Czym zatem jest "Caffe Latte"? Leszek Bzdyl: Nie określamy siebie jako teatr tańca, teatr tańczący. Jesteśmy teatrem. Robimy tak między innymi dlatego, aby nie przerażać widza hasłem "trudny w odbiorze". Chodzi o to, aby widz, który w ogóle zdecydował się na wyjście do teatru, miał szansę na spokojne spotkanie z przedstawieniem. Posługujemy się językiem, który może nie jest codziennym językiem teatru, ale jednak jest nim. "Caffe Latte" jest specyficznym przedsięwzięciem Dada von Bzdülöw i SzaZy, duetu muzyków z Warszawy. Chcieliśmy uciec jakiemukolwiek określeniu. Często mówil