Pisarz okazuje się bezradny w konfrontacji z rzeczywistością ostatniego dziesięciolecia, nie potrafi odróżnić skutków od przyczyn, objawów od źródeł choroby. Trudno wprawdzie oczekiwać od dramatu głębinowej analizy socjologicznej. Pisarz ma święte prawo do metafory, skrótu i niesprawiedliwych ocen. Rzecz jednak w tym, że niemal wszystko, o czym traktuje jego nowy utwór, jest krzyczącym banałem, przeżuwaniem dawno przeżutej papki. Ramowy pomysł był interesujący: oto umiera gospodyni. Wdowiec zaprasza rodzinę i sąsiadów do czuwania przy zmarłej. Ale nikogo to nie obchodzi (bo wódki nie postawił), pieśni śpiewają więc wynajęci muzycy z kapeli rockowej. Jego pomocnik Boleś (postać o niejasnej tożsamości) sprowadza miastowych turystów i przejezdnych. Śmierć już nie znajduje uszanowania, a życie stoczyło się na manowce plastikowej egzystencji. Na poziomie założeń, przesłania, tezy ogólnej "Requiem..." si�
Tytuł oryginalny
Diagnoza zastępcza
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 298