Poznański Teatr Wielki wystawił "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego, pierwszą operę kompozytora nazywaną przezeń ekumeniczną. Sam należy do takiej właśnie, ekumenicznej rodziny. Jego dziadek był Niemcem, ewangelikiem z Wrocławia, ojciec ze Stanisławowa - duchownym w tamtejszej cerkwi. "Diabły z Loudun" bliskie są oratorium oraz "Pasji" Pendereckiego, a męczeństwo i śmierć Urbana Grandiera nasuwają skojarzenia z ofiarą Chrystusa.
Ksiądz Grandier to postać autentyczna - treść opery oddaje przebieg wydarzeń, które rozegrały się w roku 1643. Libretto napisał kompozytor (dodając różne teksty łacińskie) na podstawie dramatu Johna Whitinga "Demos". Sztuka zaś powstała na kanwie powieści Aldousa Huxleya "The Devils of Loudun", której bohaterem jest właśnie wikary z kościoła pod wezwaniem św. Piotra we francuskim miasteczku. Jego światowe życie sprawiło, iż wzbudził namiętne uczucia matki Joanny, przeoryszy zakonu sióstr Urszulanek, mimo że nigdy jej nie widział.Nie zaspokojone żądze ułomnej zakonnicy powodowały u niej obsesje erotyczne, za które obwiniła Grandiera, twierdząc, że pozostaje on w zmowie z diabłami. Ksiądz został aresztowany i poddany torturom, ale nie przyznał się do kontaktów z szatanem. Spalono go na stosie. Prapremiera "Diabłów" odbyła się 20 czerwca 1969 roku w Hamburgu, w reżyserii Konrada Swinarskiego. Dwa dni później operę wystawił teatr w