"Diabli mnie biorą" w reż. Marka Rębacza w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Doskonale pamiętam huragany śmiechu na widowni towarzyszące projekcjom polskiego filmu "Sami swoi" czy amerykańskiego hitu "Pół żartem, pół serio", by poprzestać na tych dwóch klasycznych przykładach. Dzisiaj trudno o taki chóralny śmiech. Komedia jako gatunek sztuki teatralnej przeżywa kryzys. Najnowsza premiera spektaklu Marka Rębacza "Diabli mnie biorą" powstałego w koprodukcji Teatru Nowego w Łodzi i warszawskiego Teatru Praga utrzymana jest w tzw. tradycyjnej konwencji gatunku komediowego. I dobrze. Dzisiejszy kryzys komedii bierze się przede wszystkim stąd, że autorzy tekstów komediowych za bardzo chcą być poprawni politycznie i najczęściej główny akcent kładą nie na tkankę artystyczną utworu, ale na tzw. dowalenie Kościołowi, ośmieszenie wartości narodowych i koniecznie okraszają to skrzywieniem seksualnym. Im więcej dewiacji, tym ma być śmieszniej. I głównie na tym zasadza się owa "komediowość" tekstów. Żenujące. Dobrze wię