To bardzo spokojna praca, ale i twórcza. Ważna jest współpraca z aktorami, a ta jest naprawdę dobra. Największą radość z wykonanej pracy mamy wtedy, gdy aktorzy są zadowoleni z kostiumów i dobrze im się w nich gra. To naprawdę dla nas ważne - z Małgorzatą Tryszcz, od 27 lat krawcową w Teatrze Polskim w Szczecinie rozmawia Monika Stefanek.
Bycie krawcową w teatrze a w zakładzie krawieckim to chyba nie to samo? - Zdecydowanie nie. Tu, w teatrze, pracuje się zupełnie inaczej. Przede wszystkim szyjemy głównie na miarę, nie ma produkcji masowej, jak w zakładzie. Stroje są zupełnie inaczej krojone, potrzeba do tego trochę wyobraźni. Szyjemy przecież często gorsety z fiszbinami dla aktorek, wykonujemy mnóstwo przeróbek. W teatrze wyjątkowo dużo szyje się ręcznie. Długo już pani pracuje w teatrze? - W zawodzie 27 lat, a w teatrze od ośmiu. Mimo to, cały czas uczę się tego zawodu. Niemal za każdym razem wykonujemy przecież coś nowego. Nawet, jeśli są to przeróbki, to wszystko musi ze sobą współgrać. Zresztą, uszyć coś od nowa jest często znacznie łatwiej niż przerabiać. Pamięta pani kostium, przy którym trzeba było się szczególnie napracować? - Konkretnego kostiumu może nie, ale dużo pracy było przy szyciu strojów do "Fausta". Zwłaszcza stylowe suknie są bardzo pr