Dramat hiszpański miewał w polskim teatrze lata mniej lub bardziej chude, ale bodaj nigdy tłuste. Kiedyś wystawiano utwory Lope de Vegi czy Rojasa - niestety od wielu lat obaj autorzy nie goszczą na afiszach; Calderon nigdy nie miał szczególnego wzięcia, choć próbował go - jeśli nie liczyć Słowackiego - spożytkować po swojemu Jarosław Marek Rymkiewicz. Unamuno jako dramatopisarz jest praktycznie nie znany, Alberti się nie przyjął, podobnie zresztą jak Arróabal (ten ostatni pisał co prawda po francusku). Swoje pięć minut miał przed laty Buero Vallejo, zniknął. W gruncie rzeczy honoru hiszpańskiego domu najdłużej bronił Lorca, trudno wszelako twierdzić, żeby był to autor stale obecny w dzisiejszym repertuarze polskich teatrów. Także Ramon del Valle-Inclan - dramaturg wielce oryginalny, o niezwykłej sile i wyobraźni scenicznej - nie zażywał, jak dotąd, większej sławy. Owszem, wydano po polsku tom jego dramatów; owszem, wodził na pokuszenie p
Tytuł oryginalny
Diabelskie czyny, słowa boże
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4