"Wędrowiec" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Dawno już Teatr Narodowy nie zaliczył tak potężnej wpadki repertuarowej jak wyreżyserowany przez Wojciecha Malajkata w Małym "Wędrowiec". I nie chodzi tu tylko o pomysł wystawienia na tydzień przed Wielkanocą sztuki, której akcja dzieje się w Wigilię, czy powierzenie jej reżyserii aktorowi. Sztuki Conora McPhersona nie uratowałaby ani sensowniejsza data premiery, ani utalentowany reżyser. Składa się bowiem z garści stereotypów na temat Irlandczyków (alkoholicy, hazardziści i bigoci), okraszonych pseudometafizyką w postaci pokera z diabłem o duszę. Aktorstwo sprowadza się tu do polewania, zapalania papierosów, rozdawania kart, odliczania pieniędzy i pijackich wrzasków. Zaś morał spodoba się tym wszystkim, którzy po zakrapianej kolacji wigilijnej chwiejnym krokiem udają się na pasterkę: nieważne, że całe twoje dotychczasowe życie kręciło się wokół butelki, że zmarnowałeś wszystkie szanse, jakie dał ci los, że kogoś po pijaku pobiłeś -