"Faust" w reż. Roberta Wilsona w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Trudno było się spodziewać, by Robert Wilson zrealizował "Fausta" Gounoda w Operze Narodowej wedle oczekiwań zarówno tradycyjnych operomanów jak i wielbicieli tzw. teatru reżyserskiego. Nie wyczarował sali balowej ani gór Harzu, ale też nie przeniósł akcji do domu publicznego ani do hospicjum. Jest w miarę wierny treści: w I akcie zbudował ogromną bibliotekę Fausta, duszną jak więzienie; w ostatnim trójka głównych bohaterów w więzieniu się znajduje. Ale dużo więcej dosłowności nie ma. Wilson narzeka, że zbyt gęsta akcja na scenie przeszkadza w słuchaniu muzyki - w jego spektaklu rzeczywiście muzyka (pod sprawną batutą Gabriela Chmury) jest na pierwszym planie, a gesty, sztywne i zrytualizowane, są szyderstwem zarówno z XIX-wiecznych konwenansów, jak i z odartej z metafizyki faustowskiej opowieści Gounoda. Czołowym szydercą jest Mefisto (świetny Vladimir Baykov) w aksamitnym stroju w kolorze burgunda, truchtający groteskowo po scenie i odsła